Przyjaciel malarzy gołębiego serca

15,00 zł
0

Ze Stanisławem G. Trefoniem rozmawiają Grażyna Herich i Marian Grzegorz Gerlich

Pan Stanisław, nosząc w sobie umiłowanie swej ziemi, podjął cierpliwy, pełen znoju proces kolekcjonowania jednego z niezwykłych nurtów artystycznych funkcjonujący w tej przestrzeni od kilkudziesięciu lat — to znaczy sztuki amatorskiej. Peregrynując głównie po Górnym Śląsku, ale też po innych regionach Polski, zgromadził kolekcję, która ma prawie 2000 dzieł. I co istotne — zrozumiał sens owej sztuki wówczas, gdy znawcy, specjaliści, historycy sztuki — pomijając tylko etnologów — z pobłażaniem traktowali te formy artystycznej wypowiedzi; ewentualnie pomijali je lekceważącym milczeniem. Kolekcja ta w efekcie wspaniale wzbogaca i uzupełnia zbiory naszych śląskich muzeów. Z całą pewnością jej wielkość i bogactwo sprawia, że jest wyjątkowa nie tylko w skali polskiej, ale i europejskiej.

Ze Wstępu

 

 

 

 

Kategoria:

Autor: Grażyna Herich i Marian Grzegorz Gerlich

ISBN   978-83-7164-501-3
Wymiary  205x195 mm
Liczba stron  162
Rok wydania  2006

Rozmowa pierwsza

Rozmowa druga

Rozmowa trzecia

Rozmowa czwarta

Rozmowa piąta

Rozmowa szósta

Rozmowa siódma

Rozmowa na pewno nie ostatnia

 

Fragment rozmowy

 

MGG —Jak mówimy o Lucińskim to zaraz należy powiedzieć o jego związkach z grupą plastyczną uformowaną w Zakładowym Domu Kultury kopalni „Bielszowice”.

— To nie są zwykłe związki. On był tym, który tę grupę stworzył. To jest jego wielka, wielka zasługa. Chłopak spod Oświęcimia zakochał się w Rudzie Śląskiej i tam działa. Nie można inaczej powiedzieć, jak tylko tak, że dzięki niemu do tej grupy przyszli tak wielcy malarze, jak Juliusz Marcisz i Jerzy Secowa. To oni zaczęli ten ruch, który opisują specjaliści od malarstwa nieprofesjonalnego, to znaczy chodzi o Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych powstałe na początku tamtej Polski. Tamtej to znaczy przedwojennej. Luciński był bardzo aktywny. Przez to w tej Grupie Bielszowickiej wykształcili się doskonali malarze. Oni też mi się podobają.

MGG — Proszę przywołać te postaci.

— Zacznę jeszcze od tych ważnych, którzy byli najstarsi a Lucińskiemu uwierzyli i do niego przyszli. Na początku Marcisz. To właśnie Juliusz Marcisz, z Lazarem z latach 20. XX wieku założyli grupy lubowników malarstwa.

GH — Oni lubili sztukę ale mieli też inne cele...

— Sztuka była ważna dla Juliusza Marcisza, bardzo ważna. Tyle, że jeszcze ta sztuka te obrazy to czemuś innemu służyły. Ta grupa od Marcisza to ona była bardzo niezwykła. Pierwszą ich rolą była nauka polskości, historii, geografii. Taki Marcisz, był w Korpusie Pogranicza w Poznaniu. Tam

— Zacznę jeszcze od tych ważnych, którzy byli najstarsi a Lucińskiemu uwierzyli i do niego przyszli. Na początku Marcisz. To właśnie Juliusz Marcisz, z Lazarem z latach 20. XX wieku założyli grupy lubowników malarstwa.

GH — Oni lubili sztukę, ale mieli też inne cele...

— Sztuka była ważna dla Juliusza Marcisza, bardzo ważna. Tyle, że jeszcze ta sztuka te obrazy to czemuś innemu służyły. Ta grupa od Marcisza to ona była bardzo niezwykła. Pierwszą ich rolą była nauka polskości, historii, geografii. Taki Marcisz, był w Korpusie Pogranicza w Poznaniu. Tam się dalej uczył patriotyzmu. No i oni ci malarze organizowali sztalugi, czy coś takiego i potem w plenerze uczyli ludzi. Jak szedł chłop ze sztalugą i obrazkami to cała gromada bajtli za nim leciała. A on malował i opowiadał. O historii polskiej czy geografii. Malował takie sceny z polskiej historii, najbardziej z powstań, co na Śląsku były. To dopiero była robota. Agitacja polska jak pieron.

MGG — To było na Wirku?

— Na Wirku to znaczy u Góreckiego, takiego restauratora oni mieli siedzibę. Bo to były lata powojenne. Znaczy po I wojnie światowej. Pierwsze koło powstało w Lipinach, a Lazar był naczelnikiem gminy Lipiny. On to wszystko stworzył z Marciszem. A Marcisz to bardziej udzielał się politycznie niż artystycznie. Te grupy były tworzone w celach patriotycznych. Oni z tymi sztalugami chodzili po wsiach. Dużo chodził w tej grupie Сор, znaczy Józef Сор.

GH — Proszę o tym opowiedzieć, bo to ciekawy wątek.

— Gromada dzieci latała za nimi. Jak mieli różne kartki, ulotki to im dawali. A te dzieci słuchali tych wykładów. Bo to było coś innego niż w szkole. Taki policjant nic im nie mógł zrobić. Bo przecież siedział sobie taki malyrz i malował. A gdyby on stanął na rynku i zrobił wiec to mogliby go zamknąć. A na wsi to działał politycznie, ale nikt mu nie mógł niczego zarzucić. Najbliżej Marcisza był Luciński. Oni razem współpracowali. Marcisza to Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych potem zamknęli. Skończyło się wszystko w 1948 roku. Nie do pomyślenia było, żeby taka wolna organizacja była. Jej rozwiązania chciały też związki zawodowe. Nie wiem ile to tam istniało. Zawierali, co ze staryj Polski było. A potem w 1948 roku zrobili im komuniści wystawę.